Tym z Państwa, których zainteresował temat zmiany słów kanadyjskiego hymnu narodowego, polecam swój komentarz z głównych stron POLITYKI: tutaj.
W większości polskich i zagranicznych mediów informacja na ten temat pojawiła się jako ciekawostka, sympatyczne doniesienia z kraju, który jest tak sprawiedliwy i równościowy, że feminizuje słowa najważniejszej narodowej pieśni. To oczywiście uproszczenie, bo w Kanadzie proces równościowy przebiega nie na pięciolinii, ale głównie w prawie pracy.
Warto dodać, że ta kosmetyczna z europejskiego punktu widzenia zmiana jest tu na miejscu przedmiotem sporej debaty. Nie chodzi bowiem tylko o „neutralność płciową” ani „feministyczne akcenty”, jak czytam w polskich mediach. Dyskusja o dostosowaniu słów hymnu do rzeczywistości jest początkiem głębszej rozmowy o tym, kto ma prawo odnajdywać się w państwowych symbolach. Kanada jest dziś innym krajem niż ten, w którym powstały zwrotki „O Canada”.
O tym, jakie mogą być kolejne zmiany w hymnie, przeczytają Państwo w pogłębionym komentarzu dla POLITYKI, do czego serdecznie zachęcam.
6 lutego o godz. 17:10
Nie jest uczciwym twierdzić, że autorzy XIX wiecznej wersji francuskiego hymnu wrzucili doń chrześcijaństwo ze względu na panujące czasy. Przecież to okres prawie sto lat po rewolucji, dla której KK(kościół katolicki) był wrogiem w równym stopniu co monarchia. To okres w którym, przynajmniej w kręgu kultury francuskiej, nobliści tacy jak Maria Skłodowska Curie wcale nie kryli się z agnostycyzmem, a śluby cywilne były standardem. Powiedziałbym wręcz, że to dziwne, że autor nie podkreślał tego kontrastu z państwową religią wyznawaną w anglojęzyznej Kanadzie
6 lutego o godz. 17:55
@Pikolo ciekawa uwaga, dziękuję za nią. ale „O Canada” zawsze była osadzona w tradycji, a ta sięga poza ostatnie stulecie. pozdrowienia, JGO
6 lutego o godz. 20:40
Kanadyjskiego społeczeństwa już nie ma. Jak to powiedziała Pani Thatcher, są w Kanadzie tylko jednostki i rodziny.